piątek, 23 stycznia 2015

"Hit The Drums" - One Shot EXO

To dziwne, że my - ja z moją wspólniczką (choć powinno być Moja szefowa i ja :D) dedykujemy sobie wzajemnie posty na tym samym blogu, czyż nie tak?
Ach, no cóż, taka nasza miłość. c:
Ja nie mam zamiaru narzekać. Jeszcze raz chciałbym podziękować Ci za ten ostatni post z Yeolem ♥
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


    Oparła ciepłe dłonie na jego nagich biodrach. Stał przed lustrem w łazience i mył zęby, wpatrując się w swoje odbicie. Przyłożyła policzek do jego pleców, wdychając zapach jego ciała. Oplotła rękami jego nagi tors. Splotła razem palce i delikatnie pogłaskała jego brzuch opuszkiem kciuka.
- Mmm - mruknął. - coś się stało, jagiya?
- Nie. - odpowiedziała szeptem. - Chciałam się po prostu przytulić. - wyjaśniła.
    Wypluł pozostałości pasty do zębów z ust, wytarł je ręcznikiem i odwrócił się do niej twarzą. Ujął jej buzię w dłonie i uśmiechnął się ciepło. Przytulił ją delikatnie, a ona oddała uścisk.
- Możemy tak chwilę postać? - zapytała.
- Oczywiście. - odpowiedział delikatnie. - Dla ciebie wszystko.
- Nie mów tak.
- Tak, znaczy jak? - spytał zadziornie. - Nie mogę mówić, że mi na tobie zależy? Nie możesz mi tego zabronić.
- Nie zabraniam ci, ja tylko... Nie da się zrobić wszystkiego. - spojrzała na jego twarz.
    Promieniała szczęściem. Kąciki jego ust były uniesione do góry. W oczach migotały iskierki szczęścia.
- Ja dam radę. - zaśmiał się delikatnie. - Jestem twardym mężczyzną.
    Przez jej twarz przebiegł nikły uśmiech.
- Nigdy w to nie wątpiłam.
- Ale widzę, że czymś się martwisz. Chodzi o przesłuchanie? - zapytał unosząc brwi do góry.
    Cicho westchnęła i pokiwała głową.
- Kochanie, jesteś świetna w tym co robisz i nie tylko ja jestem takiego zdania. - mówił uśmiechnięty. - Twoi rodzice, siostra, ja no i masa ludzi, którzy słyszeli jak grasz w klubie. - wyliczał. - Musisz być pewna siebie inaczej stres przejmie nad tobą kontrolę. Wtedy nie miałaś takiej tremy jak teraz? Dlaczego to? To też są ludzie. - zaśmiał się.
- Ach, ale bardziej znaczący. Tamten raz w klubie to była jednorazowa przygoda, której mogę teraz otworzyć drzwi.
- Każde istnienie jest ważne i potrzebne. - dopowiedział.
- To nie tak jak uważasz. Po prostu denerwuję się faktem, że może się nie udać.
- Ale kochanie co może się nie udać? To, że cię nie wezmą? Tym tak bardzo się stresujesz? Jeżeli nie zauważą tak wielkiego talentu jaki posiadasz, są głusi i na dodatek ślepi.
    Dziewczyna przekrzywiła głowę.
- Gdybym ja był na ich miejscu, to bez grania przyjąłbym cię na twarz zespołu. - zaśmiał się.
    Jego usta ułożyły się w charakterystyczne serduszko. Uśmiechnęła się i delikatnie klepnęła go w ramię.
- Oppa nie żartuj ze mnie. - zachichotała. - Powinieneś być poważny.
- Czy oberwie mi się za to, że próbuję poprawić ci humor i uświadomić, że nie ma się czym przejmować? - przyciągnął ją bliżej siebie.
    Wydęła usta myśląc nad odpowiedzią. Postukała się palcem w podbródek.
- Hmmm, oppa jesteś niemożliwy. Jak ja z tobą wytrzymam?
- Będziesz musiała, bo nie odstąpię cię na krok. - kąciki jego ust powędrowały ku górze. - Jak się ubierzesz? - zapytał ciekawy.
     Odsunęła się od niego.
- Hmm, nie będę się ubierać elegancko, bo w sukience przy perkusji mogę wyglądać kontrastowo. - zaśmiała się.
- A może o to właśnie chodzi? - zdjął koszulkę z wieszaka. - Wyschła?
- Mhym, jest sucha. - powiedziała dotykając materiału. - Nie umiesz sam tego ocenić? - popatrzyła na niego.
- Wolę jak ty to robisz. - zrobił dziubek z ust. - To jak, nie chciałabyś się wyróżnić?
- I właśnie dlatego oppa nie powinieneś być stylistą. O wiele lepiej radzisz sobie w radiu.
    Kyungsoo ubrał się w koszulkę i stojąc w drzwiach łazienki powiedział:
- Tylko nie siedź tu za długo.
- Dlaczego? - zmarszczyła brwi próbując domyślić się o co chodziło.
- Bo się spóźnisz. - zaśmiał się.
- Idź oppa, idź bo cię uderzę. - wypchnęła go z progu i zamknęła drzwi. - Jesteś okropny. - dodała.
- Też cię kocham Yuno. - zapewne ciągle był uśmiechnięty.
    Dziewczyna wzięła krótki orzeźwiający prysznic i ubrała się w zwyczajne ubrania. Nie chciała wyjść na jakąś sztywną osobę, tylko na kogoś, kto czuł o co w tym chodzi - czuł rytm i każdy dźwięk wokół siebie. Podeszła do drzwi.
- Oppa wychodzę. - powiedziała.
    Szybko pojawił się przy niej.
- Nie chciałam ci przeszkadzać więc tylko powiedziałam. - dodała.
- Nie przeszkodziłaś mi. - uśmiechnął się. - Powodzenia słoneczko, dasz radę. I ani mi się waż dziękować. - uprzedził ją.
    Skinęła głową i dała mu całusa.
- Słodka. - powiedział.
- Idę, bo się przez ciebie spóźnię. - zachichotała.
    Klatką schodową szybko pokonała cztery piętra. Była już późna wiosna. Na zewnątrz delikatnie świeciło słońce. Nie wydawała się to być typowa wiosenna pogoda. Było troszkę zbyt duszno. Orzeźwiający deszcz załatwiłby sprawę. Na rogu ulicy zauważyła plakat zespołu, który szukał perkusisty. To właśnie na to przesłuchanie podążała.
- The Guardians brzmi bardzo ładnie. - mówiła sama do siebie. - Mam nadzieję, że członkowie będą równie mili.
    Skręciła w uliczkę i po chwili zobaczyła na ścianie duży neon z nazwą klubu "Night Owl". Odetchnęła spokojnie i sama pożyczyła sobie powodzenia. Weszła do środka. Nie było tu tak tłoczno jak nocą. Można powiedzieć, że cały bar świecił pustkami.
- Wow, w końcu mamy klienta! - zakrzyknął mężczyzna zza lady.
    Jej wzrok powędrował w jego stronę.
- Nie nie - pomachała rękami. - ja przyszłam na casting. Słyszałam, że tutejszy zespół poszukuje perkusisty. - uśmiechnęła się ciepło.
- Perkusisty. - powtórzył barman. - Perkusisty nie perkusistki. - zachichotał. - Wątpię żebyś umiała grać na czymś tak skomplikowanym.
    Yuno spojrzała na niego jak na swoją potencjalną ofiarę.
- Skomplikowanym wydaje się być nalewanie trunków do szklanek, jednak taki ćwok jak ty sobie radzi, to uważam, że stukanie w parę bębnów i kilka talerzy nie jest specjalną sztuką. - uśmiechnęła się.
- Ty... - wysyczał.
- Halo, Jongdae, mamy tego klienta? - zapytał ktoś siedzący na zapleczu. - O, klientka. - jego oczy zaiskrzyły. - Chcesz coś do picia? Po co się pytam, po to pewnie tu przyszłaś.
- Ona przyszła na przesłuchanie. - uprzedził dziewczynę barman.
- Przesłuchanie? - zamyślił się. - Ach tak, do zespołu! Jestem szefem klubu i właśnie tego zespołu. - uśmiechnął się i wyszedł przed ladę. - Jestem Junmyeon. - podał jej rękę.
- Miło mi. - uścisnęła ja delikatnie i skinęła głową.
- Chciałabyś się dostać, tak? - zapytał.
- W tym celu tutaj jestem.
- Popatrz - wskazał na scenę. - masz tam instrument, pokaż co potrafisz.
- Pamiętaj uderzaj pałeczkami. - dodał złośliwie Jongdae.
- Myślę, że twoja głowa byłaby lepsza. - odwróciła się i weszła po schodkach na podwyższenie.
- Uważaj na słowa smarkulo. - wycedził przez zęby.
- Może jestem starsza pabo? - uśmiechnęła się.
- Jongdae, spokój! Zachowywał byś się. - skarcił go.
- Mianhe hyung. - spuścił głowę pod naporem wzroku drugiego.
- Proszę... - zaczął Junmyeon.
- Yuno. - dodała szybko podwijając rękawy koszuli.
- Proszę Yuno, zacznij. - uśmiechnął się ciepło.
    Dziewczyna wzięła do rąk pałeczki. Odetchnęła głęboko i zaczęła powoli i niepewnie nadawać sobie rytm. Słysząc stłumiony chichot barmana z impetem uderzyła w największy bęben i rozpoczęła grę. Gdzieś w połowie występu zaczęła nabierać coraz większej pewności siebie.
- Nie chciałeś w zespole dziewczyny. - szepnął Jongdae.
- Zobacz jak ona świetnie gra. To z pewnością jej żywioł. Ona płynie na tej muzyce. - mówił zafascynowany.
    Kiedy zakończyła uderzeniem w w talerz Junmyeon zaczął klaskać i powiedział:
- To było świetne. Nie spotkałem jeszcze nikogo, kto grałby tak dobrze jak ty. Uczyłaś się gdzieś?
- Nie, jestem samoukiem. - powiedziała schodząc ze sceny.
- Kiedy poczułaś się pewniej to wydawało mi się, że jesteś zupełnie gdzie indziej.
- Dziękuję. - uśmiechnęła się z ulgą wypisaną na twarzy. - Czy...
- Tak, tak, tak. - kiwał energicznie głową. - Zechciałabyś dołączyć do mojego zespołu?
    Kiwnęła głową.
- Z przyjemnością.
- Nie spodziewałem się, że kogokolwiek znajdę więc nie mam nawet przygotowanej umowy. - powiedział.
- To nic, jak na razie uwierzę ci na słowo. - zaśmiała się.
     Kiedy Junmyeon zniknął na chwilę za kotarą prowadzącą na zaplecze Jongdae powiedział:
- No... W takim razie witam w zespole. - zamrugał kilkakrotnie. - Jestem Kim Jongdae gitarzysta The Guardians. - uśmiechnął się zadziornie.

Yuki.

wtorek, 11 listopada 2014

Someone call the doctor - V-Hope

Witam ~
Przychodzę tutaj z parodią V-Hope, którą miałam napisać za karę już wieki temu. Niezbyt znam się na parodiach więc to pewnie wyszło jak idiotyczny One Shot, ale ...
Umma, I'm very very sorry, że takie krótkie, ale... :D
Nie nadaję się do parodii, więc przepraszam za to co za chwile przeczytacie, bo z pewnością to nawet przy parodii nie stoi. :D Tak... To definitywnie nie jest parodia. :D
~ Yuki

-----------------------------------------------------------------------------------

- Nie dotykaj tego. - zakazał Taehyung.
Natomiast wbrew wszystkiemu Hoseok raz po raz obmacywał ranę.
- Mówiłem ci coś, tak?
- Ale boli. - usprawiedliwiał się Hope.
- No jak dotykasz, to się nie dziwię, że boli. - pokręcił głową V.
Nadzieja złożyła usta w dziubek i wymamrotała:
- Jak Jin hyung opatruje mi rany, to nie boli.
- To możesz do niego iść jak coś nie pasuje. - Tae buszował po apteczce w poszukiwaniu plastra.
W tym momencie Hoseok zaczął przedrzeźniać go bez słów.
- Wiem co robisz, Hope.
Chłopak z miną zbitego szczeniaczka spojrzał na niego spod czerwonej grzywki.
- Nie patrz tak na mnie.
- Czemu mnie nie lubisz? - wymamrotał.
V momentalnie się odwrócił i zlustrował wzrokiem siedzącego na krześle przyjaciela.
- Kto ci powiedział, że cię nie lubię, hę? - znów wrócił do poszukiwań.
- Bo tak się zachowujesz...
- Szukam ci tego plastra, żeby cię palec nie bolał, ciamajdo.
- Wiesz, że nie chodzi mi o teraz. Chodzi mi o twoje ogólne zachowanie. - spuścił głowę.
- Przecież wiesz, że cię...
Tą można by rzec idealną chwilę przerwał nie kto inny, jak Rap Monster.
- Joł ludzie. - wkroczył do pomieszczenia swym raperskim wyluzowanym krokiem.- Mam taką sprawę.
- Wyjdź! - wrzasnął Hope. - Wyjdź!
Zdezorientowany raper spojrzał najpierw na krzyczącego, a później na zabójczy wzrok jego przyjaciela.
- Ale ja się tylko chciałem zapytać... - powiedział jeszcze raz smutnym głosem.
- Nie obchodzi nas to, ze znów zgubiłeś okulary Mon! - nie zniżał tonu Hoseok.
- Ale ja nie...
- Cichaj!
- V powiedz mu coś. - spojrzał na niego smutnymi oczami.
- Hope uspokój się, bo nie dostaniesz lizaka. - powiedział "doktor" Taehyung.
Jak na zawołanie, Nadzieja uspokoiła się. Zero jakiegokolwiek dźwięku. Tylko jego zabójczy wzrok był wbity idealnie w oczy Mona.
- Nie pozwól by mnie zabił, błagam. - powiedział do Tae.
- Jest kontuzjowany nic ci nie zrobi. - wyjaśnił rudzielec.
- Ta niewielka kontuzja nie przeszkodzi mi w moich czynach. - szepnął złowieszczo Hoseok.
Przestraszony wzrok Rapera nie mógł się skupić na jednym przedmiocie. Wyobrażał sobie jak rozwścieczony Hope podchodzi do niego z patyczkiem od lizaka i wbija mu go w jego raperską klatę. On wtedy krwawi i krzyczy boleśnie. Wzdrygnął się na samo wyobrażenie sobie tej sceny.
- T-to ja może kiedy indziej wpadnę. - powiedział, ale wtedy zauważył, że Hoseok już nie siedzi na swoim wcześniejszym miejscu.
Zniknął.
- No to teraz po mnie. - szepnął raper. - Zginę marnie.
Chwilę później poczuł czyjąś dłoń na ramieniu. Była ciężka i taka... Ciężka. Dreszcz niepokoju przebiegł po jego ciele.
- Może arbuza? - zapytał Hope, którego to właśnie ręka spoczywała na barku rapera.
Źrenice Rap Mona rozszerzyły się niebezpiecznie, zupełnie jakby był po jakimś magicznym brokacie od Lay'a.
- A-arbuza? - zapytał.
- Mhym. - kiwnął ochoczo głową przeżuwając kolejny kawałek owocu.
Z podejrzaną miną wziął od potencjalnego mordercy kawałek i ugryzł kawałek. Dopiero później uświadomił sobie, że mógł on być zatruty. Z wrzaskiem wybiegł z pomieszczenia trzaskając drzwiami.
- Ależ się go pozbyłeś. - V zaczął bić brawo.
- No bo nam przeszkodził. - powiedział. - A mój palec nadal boli.
- Geronimo! Znalazłem ten cholerny plaster.
Podszedł do poszkodowanego z opatrunkiem.
- Patrz w jednorożce, ciasteczka i tęcze. - powiedział słodko.
- Jaaaki faaajny ~ - przeciągnęła Nadzieja.
- Dawaj tu tego palca. - nakazał.
- Uważaj.
Po sekundzie palec Hope'a był przyozdobiony ślicznym plasterkiem. Uśmiechnął się ciepło i przytulił przyjaciela.
- A gdzie moja naklejka i lizak? - zapytał.
- Masz. - powiedział V przyklejając mu na koszulkę naklejkę z napisem "Najdzielniejsza Nadzieja na ziemi" i wręczył mu lizaka w kształcie serduszka.
- Serdusio? - zapytał słodko Hoseok.
- No bo ja cię tak troszkę kosiam wiesz? - uśmiechnął się.

poniedziałek, 10 listopada 2014

Would You Like A Piece Of My Heart? - Kaisoo

Znów do Was zawitałam ^^
Obydwie z Netoperkiem dziękujemy za to, że czytacie te nasze wypociny ^^
To z kolei One Shot znów EXO lecz tym razem Kaisoo ^^
Enjoy ~

---------------------------------------------------------------------------------





- Zostaw mnie! Nie rozumiesz?! - wrzasnął przestraszony Kyungsoo. - Nie chcę! Nie chcę!
Demon podszedł bliżej dotykając palcem delikatniej linii szczęki chłopaka.
- Przestań! - łkał coraz głośniej.
Czarnooki stwór nic nie robił sobie z krzyków chłopaka. One tylko napawały go dumą i dawały siłę.
- Głośniej kochany, głośniej. - przemówił zachrypniętym głosem.
Łzy jak grochy spływały po nieskazitelnej skórze Kyungsoo. Zacisnął usta, które ciągle drżały.
- Krzycz. - powiedział Demon.
Chłopak nawet nie spoglądając na niego pokręcił przecząco głową. Stwór podszedł do niego i w agresywny sposób pociągnął jego włosy w tył jednocześnie odchylając jego głowę. Kyungsoo cicho pisnął. Demon zarysował linię na jego szyi paznokciem.
- Jesteś taki ładny. - powiedział znów z chrypką. - Taki czysty, nieskazitelny.
Kyungsoo ciężko przełknął ślinę. Wszystkie wnętrzności w środku ściskał okropny ból. A może to był strach?
- Jesteś moim ideałem. - szepnął mu w ucho.
Chłopak nie umiał wypowiedzieć ani słowa.Czuł w gardle ogromną gulę. Chciał się jej pozbyć. W końcu Demon puścił jego włosy, a głowa wróciła do normalnej pozycji. Odetchnął lekko. Oczy podpuchnięte od płaczu zaczynały piec. Kyungsoo marzył tylko o tym, żeby to wszystko okazało się być okropnym koszmarem.
- Napij się. - Demon podsunął mu pod nos szklankę wody.
- N-nie chcę. - wydukał cicho chłopak.
- Mam cię zmusić? - uniósł jedną brew. - Pij.
Drżącymi palcami objął delikatnie szklankę. Podsunął ją do ust i upił mały łyk. Po chwili jednak poczuł, że to jest na prawdę woda i pragnienie wzięło górę. Duszkiem wypił resztę płynu.
- Grzeczny chłopiec. - poklepał go po głowie.
Bał się na niego spojrzeć. Bał się zobaczyć tę pustkę w jego oczach. Bezdenną czerń, która je wypełniała. Demon odstawił szklankę i wrócił do chłopaka. Z racji, że on siedział na krześle, stwór nie chciał być gorszy i też przyniósł sobie siedzenie. Ustawił je naprzeciwko, oparciem w stronę Kyungsoo. Oparł się na nim rękami i spoglądał prosto na twarz chłopaka.
- Jesteś Kyungsoo, tak? - zadając pytanie mrugnął a czerń z jego oczu momentalnie zniknęła.
Wtedy chłopak z zainteresowaniem na niego spojrzał. Na potwierdzenie jego słów lekko kiwnął głową.
- Tak? - ponowił pytanie. - Muszę cię nauczyć odpowiadać pełnym zdaniem.
- Tak. Mam na imię Do Kyungsoo. - poprawił się szybko bojąc się, że coś złego może się stać.
- Od razu lepiej. - dotknął jego policzka. - Lubię nieśmiałe ziemskie istoty, ale twój głos jest na tyle piękny, że chcę go słyszeć ciągle. Proponuję grę, abyśmy mogli się lepiej poznać. Pytanie za pytanie, w porządku?
- Tak. - odpowiedział jednocześnie kiwając głową.
- A więc proszę Kyungsoo, teraz twoja kolej. Możesz pytać o co chcesz, ale z rozwagą.
- Czym jesteś? - zapytał bez wahania, co mogło się okazać dużym błędem.
Stwór zaśmiał się gardłowo wyszczerzając szpiczaste zęby w szerokim uśmiechu.
- Jestem Demonem. - rozłożył teatralnie ręce.
Kyungsoo liczył na coś więcej, ale spodziewał się tego, że on może odpowiadać idealnie na pytania, bez żadnych szczegółów.
- Co lubisz robić?
- Lubię grać w koszykówkę z przyjaciółmi.
- A coś więcej?
- Lubię spacerować, szczególnie po plaży, albo parku. Tam powietrze tak ładnie pachnie.
- Czyli lubisz naturę, tak? - przekręcił głowę.
- Natura jest piękna.
- Proszę, twoja kolej. Zadaj tyle pytań ile ja. - znów się uśmiechnął. - Jestem sprawiedliwy.
- Skoro jesteś Demonem jesteśmy w Piekle, tak? - zaczął bawić się swoimi palcami.
- Tak. Dokładniej w jego dość dalekiej części.
- Co zrobiłem, że mnie tu trzymasz?
- Po prostu chcę żebyś tu był, razem ze mną.
- Masz imię?
- Tutaj ochrzcili mnie Samael, ale mam na imię Kim Jongin.
Już miał zamiar zadać kolejne pytanie, ale przypomniał sobie, że to raczej Demon ustala zasady, a nie on. To imię coś mu mówiło. Skądś je pamiętał.
- W porządku. Miałeś kogoś tam, na ziemi?
- Miałem bardzo dobrego przyjaciela.
- Przyjaciela, czy może kogoś więcej?
- Jestem prawie pewien, że tylko przyjaciela.
- Jak to prawie?
- Nigdy go nie spytałem, czy czuje wobec mnie podobne uczucia, co ja do niego.
Kyungsoo nie chciał się przed nim otwierać, ale Jongin zadawał takie pytania, aby jak najwięcej z niego wyciągnąć.
Demon gestem ręki dał mu znak, że teraz jego kolej.
- Kim Jongin?
- Marnujesz pytania. Przed chwilą ci to powiedziałem.
- Kai?
Wtedy jego oczy znów zaszły czernią. Uniósł dłoń tak jakby chciał go uderzyć, ale w ostatniej chwili, kiedy zauważył kulącego się chłopaka zatrzymał się.
- Nie mów tak na mnie. - warknął.
D.O. niepewnie otworzył oczy. Dlaczego go nie uderzył? Czy to coś znaczyło? Miał jeszcze jedno pytanie. Musiał je wykorzystać.
- Dlaczego? - spojrzał na jego twarz.
Był przystojny. Ciemne włosy sterczały na czubku jego głowy. Grzywka zaczesana do góry. Miodowa cera i oczy, które teraz wydawały się tak bardzo ludzkie.
Demon przewrócił tęczówkami w teatralny sposób.
- Nie życzę sobie, abyś tak się do mnie zwracał.
Wiedział, że nie może zadać kolejnego pytania, ale zaryzykował:
- Możesz mi to wytłumaczyć?
- Teraz moja kolej na pytanie. - skarcił go wzrokiem. - Musisz wrócić na ziemię?
- Nie wiem. Nie pamiętam nawet... Umarłem?
- Znów złamałeś zasadę. Ja zadaję tyle pytań ile chcę, a ty możesz tą liczbę powtórzyć. Nie na odwrót.
Kyungsoo spuścił wzrok na swoje stopy. Dopiero teraz zauważył, że był boso. On także. Podłoga była z kamienia, ale nie odczuwał zimna. Rozejrzał się po pomieszczeniu, w którym się znajdował.
- Chcesz wrócić na ziemię? - znów na niego spojrzał.
- Nie wiem. Chyba nie. - odruchowo wzruszył ramionami.
- Dlaczego? - Kyungsoo w międzyczasie liczył zadane pytania.
- Nie mam do kogo wracać. - chciał sprawić, że Demon zacznie więcej pytać.
- Podobno miałeś przyjaciela, nie chcesz go znowu zobaczyć?
- Zapewne już o mnie zapomniał.
- Słyszałem, że każda istota z ziemi ma rodzinę, nie chcesz do niej wrócić?
- Niespecjalnie.
- W porządku. Twoja kolej. Dobrze gospodaruj pytaniami. Nie pomyl się w obliczeniach. To ostatnia kolejka gry. Za pomyłkę grozi kara, za perfekcyjne wyczucie - nagroda. Gramy do wyzerowania się twoich pytań.
Kyungsoo odetchnął i ponowił swoje pierwsze pytanie.
- Możesz mi wytłumaczyć dlaczego nie mogę się do ciebie zwracać Kai?
- Nie.
Pierwszy błąd, o którym dowiedział się za późno. Wziął głęboki oddech i zapytał jeszcze raz.
- Powiedz mi, dlaczego nie mogę się do ciebie zwracać Kai.
- To nie było pytanie. W stresie strasznie się mylisz. - zachichotał. - To takie urocze.
Kyungsoo nie chciał się poddać przy tym pytaniu. Chciał znać na nie odpowiedź.
- Dlaczego nie mogę mówić do ciebie Kai?
- Na prawdę chcesz to wiedzieć? Jesteś bardzo uparty, wiesz?
Jongin robił to specjalnie. Zaczął mu dodawać pytania. D.O. musiał się mieć na baczności. Skoro to ostatnia kolejka, skoro miała być kara, to Demon będzie próbował wprowadzić go w błąd.
- Nie możesz tak na mnie mówić, bo tego nie chcę. Mogę ci powiedzieć, że nienawidzę, jak ktoś zwraca się do mnie w ten sposób.
- Jest tego jakiś powód?
- Powodów jest wiele, tak jak wiele jest motywów. - wypalił ni z tego ni z owego. - Głównym powodem jest to, że tak zwracał się do mnie ktoś dla mnie bardzo ważny. Miłość jest ślepa, prawda?
- Miłość jest wartością, która dodaje skrzydeł. Trzeba jest tylko umiejętnie wykorzystać. Kim była ta osoba, która ci te skrzydła dała?
- Moim bliskim przyjacielem.
- Bałeś się powiedzieć tej osobie co czujesz?
- Bałem się tak jak ty. Ludzie to tchórze, ale i Demonom czasami brakuje odwagi. Często się boisz?
- Mam dużo słabości, ale strach nie zawsze jest moim wrogiem.
Nie wiedział czy takie zgarnie jest dozwolone, ale zaryzykował. Nic się nie stało.
- Zapytałem czy często się boisz, a nie co jest twoją słabością. Nie próbuj mnie oszukać. - ostrzegł go.
- Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Nigdy nie liczę stanów kiedy się boję.
- Czego się boisz? Odtrącenia czy może samej miłości?
- Boję się wielu drobnostek, takich jak na przykład pająki.
- Ludzie boją się takich słodkich stworzonek? - zachichotał. - Ciekawe co powiedzielibyście na Ogary Piekielne?
- Czasami te stworzonka są na prawdę przerażające. A Demony czegoś się boją?
- Boimy się tylko tego co wy - ludzie będziecie jeszcze w stanie wymyślić. Latające środki transportu? To przecież niedorzeczność.
- Masz na myśli samoloty? To bardzo wygodny środek transportu, ale jest dość drogi.
- Przeraża mnie też to, że większość z was pała do siebie taką nienawiścią, że aż czasami strach patrzeć. Nie macie żadnych szczególnych mocy, czy uzdolnień, a niektóre zabójstwa są tak przemyślane i przeprowadzone, że nawet sam Diabeł mało kiedy jest tak okrutny.
- Zabójstwa? Powiedz mi, nie żyję tak? - chciał jak najszybciej zakończyć tę zabawę, bo zaczynał się plątać.
- Prawda. Nie żyjesz.
- Jak umarłem?
- Wpadłeś na przejściu pod samochód. Jesteś taki nieuważny. To urocze. Bałeś się śmierci?
To ile razy Demon wypowiedział w stosunku do niego słowo "uroczy" napawało go pewnego rodzaju lękiem.
- Mówią, ze śmierć jest dopiero początkiem. Nikt nie wie co będzie potem więc muszę przyznać, że bałem się tego, że zginę, że nie zostanie po mnie żaden ślad.
- Może i mają rację, gdy mówią, że śmierć jest dopiero początkiem. A ty jak uważasz?
- Tak mówią wierzący, racja? Ja sam nie wiem jak się do tego ustosunkować. Śmierć jest czasem niesprawiedliwa. Zabiera tych, którzy na to nie zasługują i mają przed sobą całe życie podczas, gdy przykładowo zabójcy cieszą się życiem za kratkami jeszcze dobre kilkanaście lat. Widzisz tu gdzieś sprawiedliwość?
W tym momencie Jongin zaczął bić brawo. Wstał z krzesła i obszedł chłopaka dookoła.
- Jesteś strasznym spryciarzem. Zrobiłeś na mnie dobre wrażenie. Jesteś jednym z nielicznych, którym udało się z tego wybrnąć bez... skazy.
Kyungsoo spojrzał na niego pytająco.
- Próbowałeś mnie oszukać i to była twoja mała pomyłka. Dowiedziałeś się wszystkiego co było dla ciebie ważne?
Chłopak nie miał pojęcia czy gra się zakończyła, czy trwa nadal. Demon nie powiedział, że to koniec. To mógł być podstęp.
- Większości. Lecz korci mnie jeszcze jedno pytanie... Jak miała na imię ta ważna osoba?
- Koniec gry. - oznajmił jak na zawołanie.
Czyżby uderzył w jego czuły punkt.
- Mam dla ciebie lepszą. - zachichotał złowieszczo.
Odszedł od niego na chwilę. Ze stolika, który stał w głębi pomieszczenia wziął jakiś przedmiot. Nie było słychać jak przemieszczał się po podłodze. Wydawało się jakby w ogóle nie dotykał stopami ziemi. Podszedł z powrotem do Kyungsoo. W dłoni trzymał pistolet.
- Zagramy w coś na zasadę rosyjskiej ruletki, ale dopiero po tym jak otrzymasz odpowiedź na zadane wcześniej pytanie, w porządku?
- Tak.
Obawiał się co mógł wymyślić Demon. Po nim można się było spodziewać wszystkiego.
- Czy możesz powtórzyć pytanie?
- Jak miała na imię ta ważna osoba? - powtórzył niepewnie.
- W porządku. Odpowiem na to pytanie, jeżeli zgodzisz się na zasady gry. Otóż w pistolecie jest tylko jeden nabój. Będziesz musiał zakręcić magazynkiem i strzelić, jasne?
- Jasne. - chciał zgrywać pewnego siebie, kiedy w środku bał się.
Podał mu pistolet.
- Zakręć magazynkiem. - nakazał mu.
Kyungsoo posłusznie wykonał czynność.
- Wyceluj we mnie.
W jego głowie głębiło się dużo pytań i jednocześnie był przepełniony niezliczoną ilością uczuć. Jednak pomimo to wycelował w serce Demona.
- Nie mam serca. Celuj w głowę.
Uniósł lufę wyżej. Znajdowała się centralnie po środku czoła.
- Otóż Kyungsoo, niedawno jeszcze byłem człowiekiem tak samo jak ty. Bezbronną istotą, która wegetowała na ziemi. Miałem marzenia, przyjaciół, rodzinę, zainteresowania. Miałem to wszystko co ty. Pewnego dnia, kiedy wybierałem się do szkoły w kamienicy obok, której przechodziłem usłyszałem krzyki. Chwilę później przede mną upadł wazon, który został wyrzucony przez okno tego mieszkania. W środku były niezapominajki. - zatrzymał się na chwilę. - Nienawidzę niezapominajek. - nie spuszczał wzroku z Kyungsoo. - Później przez drzwi wybiegł mój przyjaciel. Wiedziałem, że nie ma za ciekawej sytuacji w domu, więc często pozwalałem mu u siebie nocować. Chodziliśmy do jednej klasy. Był niższy ode mnie i muszę przyznać, ze był... uroczy.
Chłopak błądził wzrokiem po jego twarzy.
- Przyjaźniliśmy się od przedszkola, ale od niedługiego czasu zdałem sobie sprawę, że czuję do niego coś więcej, niż tylko przyjaźń, aż po grób.
Wydawało się, że skądś znał tę historię.
- To właśnie on mówił na mnie Kai. W taki sposób, którego do tej pory nie umiem zapomnieć. Gdy czegoś chciał tak uroczo - na to słowo Kyungsoo przeszły ciarki. - przeciągał literę a. Bałem się wyznać mu to co czuję. Bałem się, że mnie odtrąci. Bałem się, że nie będzie chciał się nawet ze mną przyjaźnić. Bałem się go stracić jako przyjaciela. Pewnego razu wybiegł z mieszkania już nie szczęśliwy, tylko zapłakany. Nie cieszył się, że mnie widzi. Zauważyłem siniaka na jego policzku. Ojczym znów go pobił. Tak bardzo bolało mnie to jak patrzyłem na to, jak cierpi. Tak bardzo mnie to bolało, bo nie mogłem nic na to poradzić. Patrzyłem jak biegnie w stronę przejścia.
Ręka D.O. zaczęła drżeć, a do oczu napływały mu łzy.
- Pobiegłem za nim, żeby go zatrzymać. Wtedy zauważyłem jak wchodzi centralnie pod nadjeżdżający samochód. Zrobił to specjalnie. - jego oczy były bez wyrazu pomimo wyrażanych emocji w słowach. - Nie pomyślał o mnie. Nie pomyślał o niczym. Po prostu wpakował się pod samochód. - wzruszył ramionami jakby mówił o pogodzie. - Wtedy, gdy zobaczyłem, że się zabił, wiedziałem, że nie mam już dla kogo żyć. Wyszukałem na jakiejś stronie internetowej rytuał. Takim oto sposobem znalazłem się tutaj. Obiecali mi, że nie będę nic pamiętał. Kłamali. Tak okrutnie kłamali. Nie pamiętam nic, oprócz historii mojej niespełnionej miłości. To o nim - o moim przyjacielu myślę całymi dniami. Ta myśl nie daje mi spokoju.
Po policzku Kyungsoo spłynęła zła. Jongin otarł ją delikatnie.
- Jesteś taki uroczy. - powtórzył niczym upiór w horrorze. - Taki uroczy.
D.O. zamknął oczy.
- Domyślasz się może jak miał na imię mój przyjaciel? - zapytał.
- Nie. - odparł chłopak łamiącym się głosem.
- Miał na imię Do Kyungsoo i był taki uroczy. - uśmiechnął się ukazując rząd ostrych zębów. - To on nazywał mnie swoim Kai'em. To jemu chciałem wyznać uczucia. To on był moim oczkiem w głowie. To on był moim światełkiem w ciemności. Ty nim byłeś. Spójrz na mnie.
Kyungsoo posłusznie uniósł wzrok.
- Kręcisz magazynkiem jeszcze raz? - zapytał spokojnie.
Jego przerażone oczy krzyczały.
- Zdajmy się na los. - po każdym słowie jak na zawołanie po policzkach spływały łzy. - Czy muszę...?
- Zgodziłeś się na grę. Takie są zasady. - powiedział bez uczuć. - Strzelaj.
Niepewnie osunął jeden palec na spust.
- Chciałbyś kawałek mojego serca? - zapytał Jongin.
Kyungsoo nic nie powiedział. Nie mógł. Gula narosła w jego gardle. Nie umiał się jej pozbyć. Wziął pistolet w obydwie dłonie.
- Kocham cię Kai. - powiedział po chwili.
- Twój głos jest taki uroczy. - patrząc mu prosto w oczy wyszczerzył zęby.
Wtedy rozległ się strzał.
- Taki uroczy. - zaśmiał się gardłowo.

Yuki.

niedziela, 9 listopada 2014

"Ferris wheel" ~ HunHan

Annyeong ~
Witam was po długiej mej nieobecności tutaj i przybywam z HunHan'em.
Mam nadzieję, że wam się spodoba, bo przyznam, że włożyłam w to "trochę" uczuć c:
Dziękuję, że jesteście ^^

------------------------------------------------------------------------------------------------------------

- Chodźmy tam. - powiedział szczęśliwy Sehun, ciągnąc swojego przyjaciela w stronę diabelskiego młynu.
- Ale Sehun wiesz, że mam lęk wysokości. - odparł Luhan.
- Och hyung. - zawodził. - Będę tam z tobą. - uśmiechnął się.
Starszy przez chwilę lustrował go wzrokiem, lecz w końcu uległ błagalnemu wzrokowi młodszego.
- No dobrze. - powiedział niepewnie. 
- Yay. - ucieszył się.
Luhan uśmiechnął się praktycznie sam do siebie. Szczęście tego chłopaka, równało się perfekcyjnemu życiu. Gdyby nie on, jego żywot na ziemi byłby mniej wesoły i z pewnością bardziej pusty. To była jego nieodłączna część.
Młodszy złapał go za rękę splatając ich palce razem i pociągnął w stronę kasy. 
- Dwa bilety poproszę. - powiedział niższy blondyn.
- Za chwilę otworzymy bramkę. - odparła pani z budki, podając im parę papierków.
- Dziękuję. - skinął głową i odszedł.
Z lekkim przerażeniem spojrzał w górę. Diabelski młyn wydawał się sięgać nieba. Drapać go. Luhan nerwowo przełknął ślinę i zacisnął lekko już spocone dłonie.
- Denerwujesz się? - zapytał Sehun, kiedy zobaczył, że z jego przyjacielem jest coś nie tak.
- Nie. - pokręcił głową. - No może troszeczkę. - dodał po chwili.
Chciał być twardy, ale przy młodym nigdy nie umiał kłamać. Jego oczy, które prawie wwiercały się w jego duszę mogły ujrzeć wszystko.
Maknae podszedł do niego bliżej i wtulił się w jego tors.
- Damy radę. - pocieszył.
W końcu nadszedł ten czas kiedy barierka się otworzyła. Pasażerowie z poprzedniego kursu - w większości pary - uśmiechnięci, łapiący się za ręce wychodzili z wagoników. 
- Wsiądźmy w ten, który będzie szedł ostatnią partią, dobrze? - zapytał Luhan.
- Dobrze. - uśmiechnął się chłopak.
Za wszelką cenę chciał trochę odwlec ten moment, kiedy będzie musiał się zmierzyć w własnym lękiem. Obecność Sehuna tam w środku, razem z nim, dawała niewielkie pocieszenie.
Kiedy ostatni wagonik pustoszał, młodszy chłopak pociągnął swojego hyunga w stronę wejścia. Nie żeby Lu się opierał, ale jego ciało stawiało czynny strajk.
- Życzę miłej podróży. - powiedziała kobieta, która zamykała drzwiczki "puszki śmierci".
Obydwoje skinęli głowami i usiedli na siedzeniach w środku. Luhan zaczął nerwowo bawić się palcami.
- Hyung - zaczął Sehun. - już od dłuższego czasu chciałem pójść z tobą do lunaparku. 
Ten, do którego były skierowane słowa, ochoczo spojrzał na swojego rozmówcę, próbując zapomnieć o tym, co zaraz się zdarzy.
- A szczególnie chciałem skorzystać z diabelskiego młynu. - kontynuował.
- Żebym na samej górze wypluł serce? - zachichotał nerwowo blondyn.
- Nie hyung - uśmiechnął się. - tam na górze jest bardzo ładny widok. To będzie mój pierwszy raz kiedy widzę Seoul z lotu ptaka. Dużo o tym słyszałem. Podobno to wyjątkowa chwila.
Luhan skupiał się na każdym wypowiedzianym przez Sehuna słowie. Coś było w tym młodym chłopaku, co sprawiało, że aż chciało się żyć. Tak jakby to on był jego własnym magazynem tlenu, bez którego nie mógłby przeżyć. 
- I chciałem tę chwilę przeżyć właśnie z tobą. - zaakcentował cicho ostatni wyraz.
Lu przysunął się delikatnie do niego pomimo lekkich mdłości i złapał go z rękę uważnie się jej przyglądając.
- To - Han zatrzymał się na chwilę, szukając odpowiedniego słowa. - bardzo ... Czuję się wyróżniony Sehun.
Młodszy spojrzał na niego z uśmiechem.
- Zobacz hyung - na to słowo zawsze Luhanowi robiło się ciepło na sercu. - jest tak pięknie.
W obecności maknae nawet nie zauważył jak szybko minęła mu ta "podróż ku wrotom piekieł". 
- Wo. - podniósł się powoli i podszedł do szyby. - Sehun, ja nie myślałem, że Seoul jest taki cudowny. - zachwycał się. 
- Prawda? - młodszy objął go w pasie i położył głowę na jego ramieniu.
Każdy ma swój zapach. Sehun pachniał jak połączenie mężczyzny i dziecka. Dość niespotykanie.
- Tak. - położył swoje dłonie na jego. - Miłość też jest piękna. - wypalił.
Maknae uśmiechnął się, ale Lu tego nie widział. Lekko się speszył, lecz nie poruszył się nawet na milimetr.
- Moja miłość do ciebie jest piękniejsza, niż cokolwiek na tym świecie. - powiedział Sehun przerywając niezręczną dla starszego ciszę.
Po tych słowach delikatnie przekręcił głowę chłopaka i musnął jego usta. Najpierw delikatny pocałunek, który z czasem zmienił się w pełen pożądania. Ich umysły, ich usta, ich ciała pragnęły się nawzajem.
Pierwszy raz jest najważniejszy prawda? Oczywiście.
Odkrywali siebie nawzajem długi czas, nim obydwoje uznali, że coś ich łączy.
Łączy ich troska o drugą osobę, chęć sprawienia jej największego szczęścia.
Łączy ich miłość.
Miłość, która jest dobra.
Miłość, która jest łaskawa.
Miłość, która jest cierpliwa.
Miłość, która nie pamięta złego.
Miłość, która cieszy się drobnostkami.
Miłość, która nie jest chciwa.
Miłość, która nie szuka poklasku.
Miłość, która łączy przeciwieństwa.
Miłość, która świeci największym blaskiem.
Miłość, która znosi wszystko.
Miłość, która przetrwa nawet najgorsze momenty.
Miłość, która we wszystkim pokłada nadzieje.
Miłość, która nigdy nie przegrywa.
Miłość, która nigdy nie rdzewieje.
Miłość, która jest wszędzie i żyje w każdym stworzeniu.
Miłość, która jest piękna. 
Miłość, która ich połączyła.
Miłość, która nigdy nie ustaje.

Yuki.

niedziela, 28 września 2014

BTS w Hello Baby Part 4

Hello ~ *tańczy układ SHINee*
Witajcie dobrzy ludzie, którzy zabłądzili w internecie. *kłania się*
Nadeszła pora, abym ja coś z siebie tutaj dała. :D Tak więc jest ~
Kolejna część BTS w Hello Baby :D
Enjoy the mayo ~
~ Yuki

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

- Chłopaki wstawać! Natychmiast! - wrzasnął lider.
Choć jego pedo głos był dość doniosły to i tak nikt nie zareagował.
Nikt.
No chyba, że liczy się niemrawe poruszenie ręką przez Taehyung'a. Na nim leżała Nadzieja wtulając się w jego koszulkę.
Mon przewrócił oczami i wyjął z kieszeni megafon. Ogromny, a wręcz gigantyczny. Jakim cudem to się zmieściło w jego kieszeni?
Uruchomił go i przemówił:
- Do jasnego Siwona wstawać dzieci!
Natężenie dźwięku było tak wielkie, że cały budynek się zatrząsł i z sufitu odpadł kawałek tynku, który uderzył wprost w twarz V.
Wielce go to nie poruszyło. Podniósł się ociężale, zrzucając z siebie Hope'a, który z impetem uderzył w posadzkę. Rudzielec powolnie przetarł oczy i niemrawym głosem zapytał:
- C-co się stało Mon?
- Co się stało?! Ty się pytasz co się stało?! - wrzeszczał rozhisteryzowany.
- Spokojnie Mon, spokojnie. - mówił w sposób jakby był na kacu. - Nie histeryzujemy tylko mówimy, tak? - przy tym gestykulował, aż w końcu uderzył w głowę Hope'a, który chciał się podnieść do siadu.
- Au... - wymamrotała Nadzieja. - Uważaj trochę, okej? - przesunął się lekko masując obolałe miejsce.
V nie zwrócił na niego uwagi. Nadal swym mętnym wzrokiem wpatrywał się w lidera, któremu niewiele brakowało do erupcji.
Tae nakazał ruchem ręki, żeby Mon kontynuował.
- Minhyun zniknął !! - wrzasnął jeszcze głośniej, aż kolejna partia tynku spadła tym razem raniąc cudo ABS Jimina, który jęknął cicho.
- Minhyun zniknął. - westchnął V. - I to o to ta cała draka?
Lider podszedł do niego i mocno potrząsnął ramionami krzycząc:
- MINHYUN ZNIKNĄŁ IDIOTO!
Nagle do siadu poderwał się Jin.
- Co, co, co? - zapytał. - Jak to zniknął? Niemożliwe, popatrz mam go tutaj. - ukazał zawiniątko obok niego.
- Wiesz co hyung... - uśmiechnął się ciepło. - Czy nie wydaje ci się, że ten kebab obok jest za duży na Minhyuna?


- Nie no, skądże. - Jin spojrzał w bok.
To co leżało obok niego było dość... OGROMNE.
- Święty Siwonie... - zaczął odwijać zawiniątko zszokowany.
Po 923579216398738 warstwach koców, kołder i prześcieradeł ukazał się długo wyczekiwany środek kebaba.
- Kookie? - zaskoczony Jin mógł wydusić z siebie tylko to.
Przez ramię ocudzonego już Jimina ze swoim pedo lookiem, zaglądał Tae.


- Emmm? - zapytał maknae z zaspanym wyrazem twarzy.
- GDZIE JEST MINHYUN? - wrzasnął już 9128643 raz dzisiaj Mon.
- A skąd ja to mogę wiedzieć. - odparł bezproblemowo. - Czekaj co? - ożywił się lekko.
- Minhyun zniknął. - odpowiedziała chórem reszta uprzedzając ryk Mona.
- Nie prawda. - rzekł Ciastek.
- JAK TO? - histeria Mona sięgała zenitu.
- No tu jest.
Koszulka Kookiego lekko się poruszyła i ze środka zaczęła wystawać malutka ciemna czuprynka.
- MINHYUN? - Mon nadal nie mógł uwierzyć.
- Appa? - rozbrzmiał zaspany cieniutki głosik.
- Tak, tak. - porwał go w swoje ramiona, przewracając przy tym Ciastka.
- Au. - szepnął Kook lecz został zignorowany podobnie jak Nadzieja.
- Już już Minhyun, już. - dał mu całusa w czółko. - Twój appa jest przy tobie.
Łzy radości popłynęły po policzkach Rap Mona i z powodu, że w końcu znalazł małego i dla tego, że dziecko nazwało go 'appą'.
- Kto jest moim kochanym Minhyun'em? - spojrzał na niego czule.
Mały niepewnie pokazał na siebie paluszkiem.
- Tak, ty jesteś.
Mina J-Hope'a wyrażała w tym momencie wszystko.


Zdegustowany na maksa.
W końcu szczęśliwa rodzinka doprowadzona do ładu i składu udała się w stronę zachodzącego słońca, czyli do kuchni na śniadanko. :3

piątek, 1 sierpnia 2014

BTS "Hello Baby" ~ Vol. 2

- Ałaaaa.. mój nos. - zawył V.
- Należało ci się. - odparł Kookie. - Straszysz biedne dzieci.
- Kara jakaś musi być. - dodał J-Hope.
Rap Monster już coś planował. To było widać po jego twarzy. Zmrużone oczy, troszeczkę mniej jak na pierwszy rzut oka ADHD. Celem oczywiście był biedny V. Nagle oprawca wstał i usiadł na biednej ofierze.


- Zejdź ze mnie kozo! - mówił przez śmiech V. 
W tym samym czasie Minhyun zaczął się śmiać. Zaskoczeni Tae i Joon spojrzeli na resztę i też po chwili zaczęli chichotać razem z małym. W końcu RapMon wpuścił V, uznając, że ten ma coś za płytki oddech.
- P-prawie mnie u-udusiłeś! - wykrztusił kaszląc.
- C-co?! Przecież ja jestem l-leciutki. J-jak piórko. - aby potwierdzić swoje słowa wyskoczył w górę niczym baletnica wykonując dużego susa oraz wpadając prosto w ramiona Jungkook'a. Młody przestraszył się i z wrażenia upadł zostając przygnieciony przez Joon'a.
- P-pomocy... N-nie mogę o-oddychać... - głos maknae zamierał.
Natomiast Minhyun bawił się w najlepsze. Widząc, że chłopcu nic nie grozi opiekunka opuściła pomieszczenie, zostawiając małego pod ich opieką. Miejmy nadzieję, że to był dobry pomysł... A przynajmniej bezpieczny.
Widząc to chłopcy z BTS odprawili taniec zwycięstwa, że wydobyli radość z Minhyun'a.


- WIGGLE, WIGGLE, WIGGLE, WIGGLE, YAEH! - wrzasnął J-Hope robiąc przy tym wymowne ruchy dolną częścią ciała. 
Natomiast V i Kookie... 


- TaeKook forever! - wydarł się RapMon, a po chwili zatkał usta własną ręką. 
- Namjoon! Hamuj się. - skarcił go Jin. - Dziecko. - spojrzał na małego. 
- A-ale to oni....
- Nie chcę słyszeć żadnych wyjaśnień. 
Po chwili wpatrywania się w lekko oszalałych ojców, Minhyun wstał i zaczął tańczyć. A bynajmniej na taniec to wyglądało. Poruszał sowim małym ciałkiem w rytm niesłyszalnej muzyki. Chłopcy zastopowali ADHD i z dumą w oczach wpatrywali się w małego.
- Moja krew. - zachlipał Suga. 
- Twoja? Twoja? - zaczął się dopytywać V. - Moja w 100 %, spójrz na te iście kocie ruchy. 
- Kocie? - zakaszlał teatralnie J-Hope. - Weź ty nawet tak nie potrafisz. 
Rudy spojrzał na niego spod byka. 
- A ty to niby umiesz... - odgryzł się bardzo inteligentnie jak to na V przystało. 
- Spokój dzieci, spokój. - oznajmił Jin. - Pamiętacie, mieliśmy się przedstawić młodemu. - uśmiechnął się do dziecka. 
Wszyscy posłusznie pokiwali głowami i usiedli w kółku, po turecku, zupełnie jak w przedszkolu. 
- Tae chodź tu, już zostałeś odgadnięty. - zaśmiał się Jin poklepując miejsce obok siebie.
Wziął Minhyun'a pod boki.
- No więc królu Rudych dzieci opisuj następnego członka.
V oniemiały obrał sobie niemo cel.
- No więc - zaczął. - ten pan ma czarne włosy, krzaczaste brwi (musiałam XD) no i tak śmiesznie tańczył. Ogólnie to jest dziwny.
Dziecko popatrzyło na niego oszołomione. Lekko się zamotało. Ten opis był taki... w stylu Tae.
- Ech... - westchnął Jin. - Nic się nie martw Minhyun. Ja ci wytłumaczę, dobrze?
Chłopczyk słodko się uśmiechnął i pokiwał głową.
- Chłopaki moglibyście się uśmiechnąć? - zapytał.
Członkowie BTS posłusznie wyszczerzyli zęby w uśmiechu.
- Zamknijcie oczy i nie podglądajcie.
Idealnie wykonywali te jakże trudne do ogarnięcia polecenia.
- Pokaż paluszkiem, który z nich uśmiecha się najładniej.
Mały nie mógł się zdecydować. W końcu... Wtulił się w koszulkę Jin'a.

~Yuki.

wtorek, 15 lipca 2014

Typowy V

 Wstęp

Witam w poradniku, który nosi dumną nazwę "Typowy V". W tym ekskluzywnym poradniku możecie spodziewać się wszystkiego. Dosłownie. Każda sytuacja będzie opisywana jakbyś Ty, drogi czytelniku był zespołem Bangtan Boys. Nasz Taehyung to z pewnością niespokojna duszyczka i nieokiełznany umysł.

 





To V wersja koreański Harry Potter w czapce z daszkiem. 

Czasami udaje postacie w filmów, a czasem... Udaje... Nie jest po prostu sobą. (Wiem, że trudno w to uwierzyć, ale to prawda.)

  
A to najzwyklejszy V z krwi i kości.
Poradnik przedstawia sytuacje z życia i zachowanie naszego tytułowego bohatera.

Uwaga! Autorzy nie ponoszą odpowiedzialności za uszczerbki na: zdrowiu, psychice, racjonalnym myśleniu, postrzeganiu świata rzeczywistego i zły wygląd w rudej farbie.

~*~

Sytuacja I

Bezpiecznie, wesoło i pełni energii spacerujemy wraz z przyjaciółmi po placu, na którym rozłożyło się wesołe miasteczko. Wszyscy są szczęśliwi. Zajadają się watą cukrową, hot dog'ami, popcornem i lukrecją. Cudowna gwieździsta noc. Miliony świecących punkcików miga wam nad głowami. Nagle Jimin proponuje abyście zagrali w grę. Prościzna. Musicie trafić piłeczką w okrąg. Wtedy zdobywacie nagrodę, którą jest ogromny pluszowy miś. Taehyung zza rogu budki straszy małe dzieci swoim wzrokiem pedofila.


Ogólnie mu odwala. Jest o wiele gorzej niż zwykle. Dziecko (czyt. Taehyung) wygląda na tak zadowolone jakby pierwszy raz było w takim miejscu. Tyle kolorów, ludzi, dźwięków. Można się pogubić w tych bodźcach lecz nie nasz kochany V. On to wszystko świetnie ogarnia. Okej, pierwszą rundę wygrywa J-Hope. Jest z siebie taki dumny, że ze szczęścia potkną się o własne nogi wpadając w raniona Jin'a. Cukrowy uśmiech, niby nic się nie stało. 





Z dumą sześcioletniego dziecka podchodzi do stoiska i odbiera nagrodę. Ogromniasty miś ledwo co mieści się w jego ramionach. Ale, ale... Gdzie jest Taehyung? Gdzie to dziecko? 
- Zgubił się. - oznajmił wszechwiedzący RapMon. - Ale przecież przed chwilą tu był i straszył małe dzieci, a od tych większych dostawał z liścia. 
J-Hope tak się przejął, że z wrażenia aż upuścił pluszaka. Co tam... Nie obchodził go tabun małych dzieci, które w tym momencie zdeptały mu nagrodę, najważniejszym zadaniem, wręcz priorytetowych było odnalezienie V. Trudno go było odnaleźć rok temu kiedy się zagubił na sali kinowej, a co dopiero w wesołym miasteczku pełnym dzieci i osób dorosłych. Po trzech godzinach, kiedy całą bandą byliście wykończeni i sprawdziliście każdy zakątek sto razy, zauważyliście go z grupką sześciolatków. Bawili się w westernową wersję policjantów i złodziei. 


Z początku szło mu nieźle. Dzieci padały jedno po drugim jak kostki domina. Lecz cóż to... Nie wierzycie własnym oczom... V dostał...


Kula przebiła jednocześnie trzy aorty. Taehyung pada na ziemię usłaną popcornem bez sił. Lada moment pójdzie w stronę światła dobiegającego z reflektorów rollercoaster'a. Rozdzierający powietrze krzyk J-Hope'a doszedł waszych uszu. Podbiegł do niego przewracając jakieś dzieci-niedobitki. Ujął jego głowę i położył sobie na kolanach. 
- Z-za co to było? - zapytał z przerażeniem.
- B-b-bo... J-ja... Zrobiłem n-napad. - wysapał Taehyung.
- Na co?!
- N-na... Budkę z-z balonami. - zamknął oczy.
- Nie umieraj! Nie tutaj w popcornie. 
- N-no tak, jeden wbija mi się w miejsce gdzie słońce nie dochodzi...
- J-jak mógłbym ulżyć ci w cierpieniu? - chłopak był na skraju załamania nerwowego. 
Wy jednak w osłupieniu patrzyliście się to na nich to na siebie nawzajem nie mogąc uwierzyć w głupotę, a może świetną grę aktorską przyjaciół. 
- M-muszę... 
- Co? Co?
- D-do toalety. - szepnął.
J-Hope spojrzał na niego z wyrzutem i wysapał:
- J-ja tu łzy wylewam prawie, a ty mi, że to toalety. Porąbało cię? Mogłeś coś sensowniejszego wymyślić. 
- Nie no ale ja na serio. - podniósł się do siadu. 
- Foch. - nadął policzki, wstał i podszedł do reszty. 
Prowokator całej sytuacji wstał, otrzepał niepotrzebne ziarna popcornu z dolnej części ciała i zrobił triumfalny obrót. 




- A chciałem ci dać misia! - krzyknął J-Hope. 
- Taaaaaak? - podskakiwał jak królik po polanie. - Jakiego? Jakiego? Jaaakiegooo?
- Nie zasłużyłeś, bo złamałeś mi serducho. - założył ręce na piersi. 
- Moje ma dziury w trzech aortach. - wydął dolną wargę. - Hopie, już będę grzeeeczny. 
Spoglądając do tyłu, J-Hope ujrzał strzępki ogromnego pluszaka, którego niedawno wygrał. Ale GERONIMO w brzuchu miśka została ukryta niespodzianka. Mały pluszowy lew.
- Masz. - podał mu go z lekkim wyrzutem. 


- Dziękuję Hopie. - rzekł słodko. - A teraz...
- Lody? Lukrecja? - zapytał Jimin. 
- Teraz to już na prawdę muszę do toalety. 

Sytuacja II

- Dobra to ja spadam do łazienki. - oznajmił V kończąc próbę. 
Taaak.. To miał być zwykły wypad za potrzebą, ale skończyło się na:

  • sesji zdjęciowej w drzwiach,
  • sesji zdjęciowej na drzwiach,
  • sesji zdjęciowej przy drzwiach,
  • sesji zdjęciowej w kabinie, 
  • sesji zdjęciowej nad kabiną, 
  • seksownych ujęciach do pamiętnika fanek przed ubikacją, 
  • prześlicznych selfikach z jedną nogą w ubikacji, 
  • słodziutkich selfi z dziubkiem na tle lekko zabrudzonej (zażyganej) ściany, 
  • wybiegu TAP TAP TAP MADL wraz z Dżoaną Krupą, 
  • rozdaniu kolzetowych nagród nobla,
  • rozdaniu Klołzet Music Awards oraz Klołzet Movie Awards (w skrócie KMA lub KMA),
  • przyjęciu urodzinowym dla J-Hope'a,
  • gali z czerwonym dywanem dla prawdziwych gwiazd w tym super pan woźny, 
  • napisaniu wiersza, serenady, tekstu do piosenki oraz scenariusza do filmu z udziałem RapMon'a,
  • namalowaniu obrazu w stylu Leonarda da Vinci, 
  • rozegraniu kilku partyjek pasjansa,
  • oraz zbudowania katapulty jak z Angry Birds.
Wszystko w przeciągu 5 minut, czyli idealnego czasu oddawania moczu. Lecz cóż mogło pójść nie tak? Otóż w drodze powrotnej V wychodząc z ubikacji zahaczył o muszlę i najzwyczajniej ją popsuł. Wyłamał. *oklaski* Barwo Taehyung! Brawo! *owacje na stojąco* Toaleta wytrzymała wiele, ale nie twoją nogę. 

Mina w stylu "Siwonie, co ja narobiłem?!" nic nie da w tej sytuacji... Już za późno.
 ~Yuki.